15 marca
Po 2 godzinach lotu z Madrasu zobaczylismy zielone wysepki otoczone szmaragdowa woda. Bajka! Na lotnisku otrzymalismy permit uprawniajacy nas do przebywania i podrozowania po Andamanach. Odbylo sie to wszystko ekspresowo i w biegu postanowilismy zmienic plan i nie zostawac na noc w Port Blair. Niestety jeden prom uciekl nam sprzed nosa i to w dodatku plynacy przez Neil Island, gdzie chcielismy najpierw dotrzec. 2 godziny pozniej byl nastepny, ale tylko na druga wyspe - Havelock. No to plyniemy na Havelock! Temperatura byla masakryczna 41 stopni, a w sloncu nie mam pojecia i nawet nie chce wiedziec! W kasie zaczeto sprzedawac bilety. Zaczeli sie wpychac przed nas rozni Hindusi i kiedy doszlismy po walkach wielkich do okienka, urzednik powiedzial ze sie skonczyly! Poszlismy wiec pod prom. Pan (sadzac po wygladzie Chinczyk) byl bogiem biletowym. Na moje pytanie czy sprzeda nam bilety, uniosl reke do gory, usmiechnal sie i... No wlasnie-nic. Usmiechal sie tak pare razy i przetrzymal nas w pelnym sloncu 25 minut. W tym czsie drugi kolezka wprowadzal ludzi spoza kolejki, potem zabieral im bilety i sprzedawal je na nadbrzezu po raz kolejny.... Bilet jako dokument wystawiany jest jeden bez wzgledu na liczbe osob. Niestety "trojki" byly najwyrazniej malo chodliwe... Myslelismy juz ze nie poplyniemy, ale Pan Chinczyk okazal sie ludzkim panem i sprzedal nam! W ten oto sposob znalezlismy sie na promie!
Znowu mnie wyrzucaja z kafejki wiec koncze. Zdjec nie wrzucam bo lacza sa niebywale wolne i zdjecia wogole nie przechodza!. Moze ktos kto byl na Havelock podpowie mi gdzie tu znajde szybki internet?
Pozdrawiam wszystkich!