Zajacowi do tej pory wszystko smakowalo, ale tylko do wczoraj... Zoladek nie byl zadowolony z tego co Piotrek mu do srodka wrzucal i...zaczal wyrzucac z roznych stron :-)
Zajac przelezal caly dzien, pil tylko wode z elektrolitem i poddawal sie wskazowkom Danusi (jak nie Zajac-bez szemrania).
Wieczorem wyszedl z nami na kolacje (nie pojadl sobie-tylko gotowany ryzyk i woda z soda, sola i limonka ktora przyrzadzil mu Sanji). Dzisiaj jest juz OK, ale na sniadanko mial tylko miejscowy jogurt i banany...
Kiedy Zajac spal, my pojechalismy skuterkami do Chaudi - 5 km od Palolem i zjedlismy sobie obiad w indyjskiej sieciowce "Udupi style". Nazwa moze srednio apetyczna, ale zarcie choc vega - to dobre. W najblizszym czasie zapewne w takich miejscach bedziemy sie zywic, bo przemieszczamy sie w rejony troche mniej turystyczne. Ma to jeden ogromny plus: za obiad dla 4 osob+4 razy czaj Andrzej zaplacil 96 rupii (6,50 PLN).
Udalo mi sie wczoraj kupic bilety do Kozikhode. Stamtad dojedziemy do Palakkad, gdzie odbywa sie lokalny festiwal sloni. Bilety w klasie najnizszej, bez klimy, ale w sliperze. Wyjazd dzisiaj o 21.20, o 7 rano bedziemy na miejscu. Bilet na przebycie tych ok. 650 kilometrow kosztowal 520 rupii (ok. 30 PLN) i na noclegu zaoszczedzimy... Kapiemy sie i wypoczywamy przed podroza. Zegnamy Palolem i w droge!