Po wczorajszym lenistwie ruszyliśmy do pracy. Wczesnym rankiem poszliśmy na bazar. Niestety bez Doroty, bo ta zaniemogła na całej linii. Nie nadaje się do wyjścia, bo łazienkę musi mieć w zasięgu powiedzmy RĘKI. Bardzo fajne zdjęcia – targ rybny, mięsny, kurczakowy – ciekawie.
Potem podróż na dworzec (zdjęcia na nielegalu), most Howrah (nie wiem dlaczego ale robienie zdjęć też jest niedozwolone). Po zejściu z mostu, po prawej stronie jest coś w rodzaju giełdy kwiatowej. Widok naprawdę niesamowity! Kwiaty używane są w Indiach głównie w celach wotywnych. W związku z tym sprzedawane są albo w sznurach, albo na wagę tak żeby każdy przystroił swoją świątynie tak jak chce.
Następnie podróż tramwajem, wizyta w aptece (lekarstwa dla Doroty) i powrót do hotelu. Po południu zdjęcia z rikszarzem i wreszcie trochę luzu.
Sudder street wydaje się najsympatyczniejszym z miejsc spędu plecakowców w jakich byłem. Może ze względu na to że jest stosunkowo małe w porównaniu do Khao San w Bangkoku, Colaby w Mumbaju, czy Main Road w Delhi. Nie ma tłumu ludzi – jest tylko stosunkowo mały tłumek
Niestety wywaliło wszystkie zdjęcia z karty w aparacie Felka. Zrobimy nowe i wrzucimy:-)