Dojechałem! Pociąg spóźnił się tylko cztery i pół godziny, co wydaje się w miarę dobrym wynikiem, biorąc pod uwagę że planowo powinien jechać godzin 23.
Reszta ekipy jechała z Jaipuru. Miałem nawet nadzieję, że dosiądę się do nich w Varanasi, ale po pierwsze: mój pociąg (jak wspomniałem) był spóźniony, po drugie: przejeżdżał przez inną stację w tym mieście.
Niestety w pociągu musiałem walczyć o to żeby złapać jakikolwiek przyczółek. W Delhi usiadłem z pewną miną w pierwszym z brzegu przedziale. W dzień jest łatwiej bo dwa łóżka na górze są rozłożone na stałe i zawsze trafi się ktoś, kto chce poleniuchować. Dzięki temu na dole są dwa miejsca więcej. Szczęśliwie trafił się miły Indus, który odprowadzał na dworzec żonę i córkę. Obejrzał mój bilet i powiedział że mogę tu siedzieć na 100% do wieczora. Resztę miejsc zajęła rodzina obżartuchów. Mieli ogromne torby i podczas podróży odbyli trzy duże posiłki, a podżerali bez przerwy! Przez to na podłodze mieliśmy przegląd ich menu: ryż preparowany, ryż normalny, sosy w kolorach różnych i dodatki bliżej niezidentyfikowane. Niestety ojciec rodziny zarządził drzemkę około 18-ej i wyszło szydełko z woreczka! Okazało się, że to ja jestem najniższą kastą wśród podróżnych z tego „przedziału”. Byłem człowiekiem bez dokumentów, a kiedy mi je wydali, stałem się człowiekiem bez miejscówki!
Musiałem się zwinąć, bo cała rodzinka postanowiła położyć swoje cielska w pozycji horyzontalnej. Przysiadłem się do Indusa, który spał na łóżku w korytarzu. Nawet go zapytałem czy mogę usiąść. Mruknął coś przyzwalająco, więc zainstalowałem bagaże pod jego łóżkiem. Niestety, postawiłem na złego konia – koleżka okazał się bardzo długi jak na standardy miejscowe. Poza tym chyba zmienił zdanie i próbował mnie wykopać z końcówki łóżka na której siedziałem. Zmiana miejsca byłaby dość kłopotliwa (odpinanie bagażu etc.). Około godziny drugiej w nocy zauważyłem, że wysiadają dwie panie. Szybko zarezerwowałem sobie miejsce i przeniosłem się od mojego wiercipięty. Lepiej późno niż wcale! Do końca planowej podróży zostało 4 godziny, ale jak się okazało do końca prawdziwej przeżyłem ich ponad osiem. Kiedy dojechałem, ekipa od godziny była już na Sudder street. Zatrzymali się w hotelu Paragon – niezła nora! Pre paid taxi – z dworca 100 Rs
Ze względu na zmęczenie dzisiaj mieliśmy dzień wolny, na szczęście….