Na dobrą sprawę dzisiaj nic nie robiliśmy. Plaża, spacer w kierunku zachodnim, ale okazało się że po kilkuset metrach tylko pola. Poszliśmy więc się wykąpać. Informacja turystyczna nieczynna (to jakaś rumuńska tradycja chyba!) więc nie mogłem dowiedzieć się o której odjeżdża autobus do Mangalii (wyjeżdżamy w piątek).
Bardzo solidny obiad w Bistro Bibi - znowu rumuńskie kiełbaski w ilości sztuk dziesięciu. Planowaliśmy iść na koncert, ale podczas wieczornego wylegiwania się w naszej Pura Vida, Franek zasnął. Była 22.30, koncert za pół godziny więc zarządziłem odwrót do namiotu. Jeszcze sen próbował nam uniemożliwić domorosły śpiewak, który odwiedził rodzinkę mieszkającą po sąsiedzku. Wył strasznie! Jednak po paru nocach w Vama Veche przyzwyczailiśmy się do głośniejszych wystąpień. Taki wyjec nam niestraszny!