Bloga zabagniliśmy strasznie. Wpisy są mnie, a u Franka zdjęcia, a wpisów jakby mniej. Postanowienie na dziś: porządki! Zaczęliśmy jednak od namiotu, bo to była istna stajnia... no wiemy czyja. Potem pranie. Franek donosił i odnosił, a ja prałem w umywalce. Pani Pisuardessa policzyła nam za to dwie dodatkowe leje. A trudno, wszystko w imię czystości ciała!
Około 11-ej, czyli po dwóch godzinach było już po wszystkim. Teraz pozostało sprzątanie bloga. I to nie było już takie łatwe. 4 i pół godziny i Franek ogarnął się ze swoim blogiem, a potem miałem czas na mojego. Ledwie się wyrobiłem na wieczorny mecz Ligi Mistrzów Steaua Bukareszt – Legia Warszawa.
Generalnie daleko nam do kibicowania Legii (oj bardzo daleko!). Jednak ustaliliśmy z Frankiem dwa lata temu, że kibicujemy każdej polskiej drużynie grającej w pucharach. Jak każdej to każdej, nawet Legii, trudno, słowo się rzekło kobyłka u płota. My kochamy Polonię, nawet w IV lidze...
Mecz oglądaliśmy, Rumuni się darli, my też trochę.
1-1 i spać!