Nadszedł dzień wyprowadzki z dość miłego campingu w Braszowie. W nocy lało i prawie wszystkie rzeczy mamy wilgotne, a część mokrych. Zwinęliśmy tę całą stęchliznę plus namiot i dogrzaliśmy się kawą i herbatą w kawiarni. Najpierw ostatni kurs autobusem 17B i 35 na stację kolejową. Tam zostawiliśmy plecaki żeby nie chodzić z garbami po mieście. Udało się nam zdążyć (tym razem) na wjazd kolejką na górę ponad Braszowem. 900 metrów, widok niezapomniany – Braszów wygląda z tej perspektywy jak makieta.
Pospacerowaliśmy, zjedliśmy obiad i szukaliśmy źródła prądu (dla podładowania laptopa), a potem źródła WI-FI. Ostatnim autobusem nr 4 dojechaliśmy na dworzec. O 1.05 pociąg do Mangalii. Mieliśmy początkowo jechać do Tulczy (delta Dunaju), ale chyba prościej będzie najpierw nad morze, a potem tam. Pogaduszki z naszymi rumuńskimi współtowarzyszami podróży i spać! W Mangalii będziemy o 10.00.
drugi blog z tej samej podróży autorstwa mojego młodszego syna Franka www.franek2002.geoblog.pl