Teraz relaks!

Płynęliśmy tym samym promem, którym płynąłem 2 lata temu, a więc szybkim i małym. Dla Mateusza był trochę za szybki, więc spędził całą podróż na rufie, przechylony przez reling
I wreszcie na horyzoncie ukazały się Neil i Havelock. Już widać plażę nr 1… Miło jest wracać w takie miejsca… Rozmarzyłem się trochę, a tu trzeba podjąć decyzje dotyczące wyboru resortu. Wiem, wiem, jestem zdrajcą ale postanowiłem sprawdzić jak jest w Tango Resort i porównać. Jest o niebo lepiej! Z tarasu widać morze (50 metrów), coco chaty super czyste. Wszyscy zdali się na mnie, a ja zdałem się na Tango Resort. Naszego kelnera Biszu oczywiście odwiedzę i pozdrowię od Zająca i Felka, ale tu jest po prostu fajniej, no i ta bliskość morza jest decydująca! Za chatkę z łazienką (kafelki etc) płacimy 800 rp. Resort ładny, uporządkowany, podobno spryskany od muszek piaskowych (zobaczymy!).
Przez najbliższych 7 dni NIGDZIE nie musimy się ruszać! Nie musimy się NIGDZIE przemieszczać, przepakowywać, użerać się z rikszarzami, simajszopami i innymi hotelarzami.
Możemy popłynąć na ryby, na nurkowanie z fajką, możemy grać w kości (dziewczyny już to robią!), rowerami, albo skuterami pojeździć po wyspie. Albo po prostu możemy nic nie robić!
Trasa jaką wyznaczyliśmy sobie zabójcza nie była, ale można ją określić jako trochę męczącą. Więc teraz relaks!

Zdjęcia (16)

Komentarze (0)