Po powrocie z Amber Fort szybki obiad i w drogę na festiwal! Wbrew temu co nam mówiono, festiwal odbywa się tylko na stadionie polo. Przyjechaliśmy, wokół stadionu plastikowe krzesełka i trybuna dla VIP-ów. Po starcie parady słoni powstał ogólny bajzel, ludzie z aparatami (pomimo nieśmiałych protestów policji) wtargnęli na murawę i zostali tam do końca imprezy. Wśród nich nasz Fotomaster Mateo i Bartek. Parada okazała, występowały też wielbłądy (jak to na święcie słoni). Potem występy ludowe w zamkniętych kręgach i nagle wszyscy zaczęli Holi w jego wigilię! Na słoniach wjechała banda Angoli i zaczęła wszystkich obsypywać kolorowymi proszkami, potem wybuchły armatki i wzbiły się w powietrze tumany kolorowego pyłu. Były tańce z „posypem” a nie „przytupem” i ogólnie było śmiesznie i barwnie. Impreza dla białasów, ale i Indusi bawili się świetnie.
Renia, Agata, Dominika i Bartek zastanawiali się w co marnego ubrać się na Holi żeby to potem wywalić. Wybór został dokonany za nich – wrócili do hotelu kolorowi, mnie jakoś los oszczędził, ale jutro…