W zasadzie to tylko siedzimy i nie w Moskwie tylko pod Moskwą (Szeremietiewo). Piwko tanie (Stella po 26 PLN).
Zebraliśmy się na Okęciu, ale wszystko było na ostatnią chwilę (korki, korki, korki…). Tradycyjne piwko w tym samym barku co rok temu, tyle że tym razem nie wywoływali nas do wyjścia – sami przyszliśmy bez bicia. Lot do Moskwy pomimo wielu ostrzeżeń od żle doświadczonych naprawdę OK., stewardessy uśmiechnięte (ale najładniejsze w Kingfisherze!).
Na lotnisku wszystko po rosyjsku. Otwarta jedna bramka, trzy samoloty przyleciały na raz, a każdego czeszą jak terrorystę (włącznie ze zdjęciem butów). Pewna krasawica z personelu naziemnego wykrzykiwała „Biedrzyn, biedrzyn!”. Agata zareagowała, ale pani odwróciła się. Okazało się że chodzi o Pekin (bo właśnie samolot przyleciał). Agata ma chyba przezwisko na tę podróż!
Poznaliśmy dwóch chłopaków, którzy od razu zaprzyjaźnili się z Bartkiem. Będą w paru miejscach w których i my będziemy. Potem jadą do Nepalu. Zobaczymy z kim Bartek wróci do Polski
Mateo już pstryka. Zamawiamy drugą kolejkę…. Pozdrawiamy!!!!