Geoblog.pl    robert64    Podróże    Kajakiem z Sandomierza do Kazimierza    Dzień drugi
Zwiń mapę
2014
29
sie

Dzień drugi

 
Polska
Polska, Zawichost
POPRZEDNIPOWRÓT DO LISTYNASTĘPNY
Przejechano 87 km
 
Start - ZAWICHOST 288 kilometr

Obudziłem się rankiem wczesnym. Zawichost był już cały w słońcu i wyglądał jeszcze lepiej niż wczoraj (oczywiście nadal tylko i wyłącznie od strony Wisły). Nasz namiot od słońca był osłonięty krzakami, ale i tak poranek był w miarę ciepły więc w miłych okolicznościach przyrody zagrzałem sobie na naszej kuchence wodę i zrobiłem kawę. Jeszcze rok temu z przyjemnością zapaliłbym papieroska, ale to już ponad 10 miesięcy jak papierosków nie pale .
Franek może spać nawet do dwunastej, więc jednak przyszedł czas że trzeba go było obudzić (koło dziewiątej). Wspólne leniwe śniadanie (jesteśmy na wakacjach, nie ma co się spieszyć), zwinięcie obozowiska i w drogę. Kiedy my odbijaliśmy, kościelny dzwon bił. Uderzył jedenaście razy więc mimo braku zegarków znaliśmy godzinę odpłynięcia.
Cel na dziś – Józefów, oczywiście nie za wszelką cenę i niekoniecznie w samej miejscowości. Pamiętamy wczorajsze problemy z przybiciem. Wylądujemy tam gdzie będzie się nam podobało i gdzie da się wciągnąć kajak na brzeg.
Mijamy przeprawę promową w Zawichoście łączącą miasto z osadą Janiszów i łączkę gdzie mieliśmy się pierwotnie rozbijać. Co ciekawe dogodny podjazd do promu został wykonany za czasów PRL-u żeby radzieckie czołgi mogły ruszyć do ataku na Europę Zachodnią. Takich przepraw przez Wisłę jest ponad dwadzieścia, a niektóre z nich mają podobno częściowo utwardzone dno(?!). Niestety nie zobaczyliśmy ciekawego zabytku hydrotechnicznego – repera zwanego przez niektórych mylnie wodowskazem. Wspomniany reper służący do pomiaru wysokości Zawichostu względem morza (konkretnie Bałtyku w Kronsztadzie) został postawiony w 1848 roku z danymi liczbowymi zgodnymi z systemem miar rosyjskich umieszczonymi na stopniach obelisku. Na jego szczycie umieszczony był dwugłowy rosyjski orzeł usunięty w 1915 roku przez wojska austriackie. Gdyby nie zrobili tego Austriacy to z pewnością miejscowa ludność zrzuciłaby orła trzy lata później…
Prawdopodobnie częste nazywanie repera wodowskazem bierze się stąd, że wodowskaz w Zawichoście również występuje. Wybudowany w 1924 roku ma postać wieżyczki. Do wodowskazu można dotrzeć, z obejrzeniem repera są kłopoty bo jest umiejscowiony na działce prywatnej
Czyli dużo przed podróżą się dowiedzieliśmy, ale nie zobaczyliśmy w realu. Tak bywa.
Płynie się dobrze, nawet kości ogonowe póki co nie dokuczają. Pogoda piękna i znowu dookoła dziesiątki ptaków.


UJŚCIE SANNY 296 kilometr
Powoli Wisła skręca w lewo, a po prawej wpada do niej rzeka Sanna. Na wprost widać już zbocza Wyżyny Lubelskiej i nieużytkowane kamieniołomy o wiele mniej zarośnięte od tych w Kazimierzu Dolnym. To właśnie dokładnie tutaj (a nie jak niektórzy mylnie podają w Annopolu) zaczyna się podobno najpiękniejszy odcinek rzeki – Małopolski Przełom Wisły.
Poniżej podaję ostrzeżenie dla kajakarzy, które nam bardzo pomogło. Przepraszam autora, niestety nie zapisałem adresu bloga z którego ten tekst skopiowałem.
„Ok. 1 km przed Annopolem, na wysokości mostu drogowego, znajduje się wyspa, którą można opłynąć jedynie z lewej strony (oznaczenie niewidoczne), na prawym brzegu trafimy bowiem na 3 usypane z kamieni mini-tamy i resztki zwalonego drewnianego mostu (na wysokości obecnego)”.
Dziękujemy za ostrzeżenie!


MOST W ANNOPOLU 298,4 kilometr
Popłynęliśmy więc stroną lewą i bez problemów przepłynęliśmy pod mostem w Annopolu. Obawiałem się tego miejsca, ponieważ gdy jechaliśmy samochodem do Sandomierza z góry wyglądało dość groźnie.
Przeróżne wskazówki o wyjściu schodkami po prawej stronie za mostem można wsadzić między bajki przy takim stanie wody i nurcie. Pod mostem przepływa się lewa stroną (oznaczenia na moście), więc żeby dotrzeć do schodków po prawej trzeba trochę popstrągować pod prąd. Może wykonalne, ale mało bezpieczne przy tym stanie. Jeśli jednak ktoś tam dopłynie to trafi już nie do małego sklepiku i CPN-u, ale do żółto-czerwonego portugalskiego marketu biorącego nazwę od pewnego nakrapianego owada.
Tuż za mostem spotykamy pierwszy kajak na szlaku. Kajak naprawdę wypasiony, z wózkiem do wyciągania i w ogóle taki ładny, zagraniczny i bordowy. Faktycznie okazuje się zagraniczny, bo pan krzyczy do nas „bonjour!”. My po francusku ani w ząb, ale okazało się że pan mówi po polsku z wyraźnym francuskim akcentem, a pani bez akcentu. Pogadaliśmy chwilkę płynąc obok siebie. Państwo płynęli Sanem z Przemyśla, a kończyli w Puławach. Nocowali parę kilometrów przed Zawichostem, z opisu wynikało, że tam gdzie „przytuliliśmy się” do wędkarza na pierwszym postoju.
Pożegnaliśmy się i zgubili nas po paru minutach. Kajak lżejszy, podobnie jak i kajakarze. Istotne w utrzymywaniu odpowiedniego tempa jest również to, żeby szlakowy też wiosłował a mój szlakowy to tak 5 minut w ciągu godziny…


SŁUPIA NADBRZEŻNA 308 kilometr
Po jakimś czasie zobaczyliśmy Francuzów po lewej stronie. Podpłynęli do brzegu i zaciągali języka u miejscowej ludności w miejscowości Słupia Nadbrzeżna. Prawdopodobnie pytali się o odnogę z lewej strony zaznaczonej na naszej mapie jako Wiślisko. W Słupii na wzgórzu stoi parę wypasionych chałup i ładny kościółek, ale nad samą Wisłą jakieś paskudne budy. Francuzi stanęli na popas, my jakieś dwa kilometry dalej. Nie zdecydowaliśmy się na płynięcie Wiśliskiem, baliśmy natrafić na jakieś niespodzianki. Ta odnoga wypływa potem w okolicach Józefowa i ma około 10 kilometrów.
Na popasie rozłożyliśmy naszą niezawodną kuchenkę na kartusze gazowe i ugotowaliśmy zupę kartoflaną z proszku. Trochę nas ten postój rozleniwił, ale trzeba było się zbierać, tym razem chcieliśmy rozbić namiot spokojnie i prosto.
2 kilometry za Słupią, tuż za miejscem naszego postoju kolejna odnoga tym razem z prawej. Nie wpływajcie tam – jest ślepa (okazuje się to dopiero po 2 kilometrach). Szczęśliwie my tam nie wpłynęliśmy, bo ostrzegł mnie kajakarz, którego nie miał kto ostrzec.


BASONIA 314 kilometr
Po prawej stronie wsie Wałowice i Basonia. Basonia znana jest w okolicach wiślanych (nawet w Kazimierzu), bo znajduje się tam znakomity zakład szkutniczy. Wiele osób z Kazimierza właśnie tam zamawiało swoje „pychówki”, czyli charakterystyczne wąskie, drewniane, podłużne łodzie.
Do lat 80-tych gospodarze z Basonii i pobliskich Wałowic mieli po drugiej stronie Wisły pola uprawne i łąki. Aby codziennie przedostać się na drugi brzeg wykorzystywali krypy, czyli duże łodzie o długości jedenastu metrów i szerokości trzech na które wjeżdżały konne zaprzęgi i bydło. Kobiety chcąc wydoić w południe krowy wsiadały do mniejszych łódek i płynęły na drugą stronę Wisły.
Kryp już się raczej nie buduje, głównie pychówki o długości 6-8 metrów i dłuższe, bo 9-13 metrowe baty.
Jednak Fundacja „Ja Wisła” w 2008 roku przy wsparciu Ministerstwa Kultury i Dziedzictwa Narodowego taką krypę zbudowała! W jakim celu? W takim, żeby wszyscy zobaczyli jak taka krypa wyglądała i żeby tradycja nie umarła. Tu chyba nie ma obaw, bo basońscy szkutnicy (panowie Mateusz Tabaka i Marek Rowka) mają koło trzydziestki. Jednak tę krypę budowało czterech starszych szkutników w wieku od 56-ciu do 81 lat.
Jeśli chcecie popływać właśnie tą krypą to jest to możliwe w okresie letnim w….. Warszawie. „Basonia” stoi w Porcie Czerniakowskim.
No, ale wróćmy do naszej Wisły i naszego spływu.


JÓZEFÓW 319 kilometr
Zaczęło robić się niebezpiecznie. Wszędzie widać falująco charakterystycznie wodę – to zalane ostrogi. Nigdy nie wiadomo jak bardzo zalane – można zaczepić kajakiem. Podpływamy do prawego brzegu, żeby spytać się o odnogę Wisły, którą można dopłynąć pod Hotel Bursztynowy. Wędkarze odganiają i krzyczą że z tej strony jest dużo kamieni. Jakoś uciekamy i dopływamy na wysokość Józefowa. Znowu spływamy na prawo, bo i Józefów po prawej stronie Wisły się znajduje. Niestety za szybko, władowaliśmy się na ostrogę, na szczęście mocno zalaną więc przepływamy bez większego szurnięcia. Znaleźliśmy się za ostrogą czyli w tak zwanej „klatce”. Szczęśliwie znaleźliśmy przerwę pomiędzy kamieniami i betonową groblą. Uff! Zaraz potem odkryliśmy wspomniana odnogę. Najpierw płytko, ale po parunastu metrach płynie się już normalnie. Po lewej ręce minęliśmy łachę dobrą na rozbicie namiotu. Po prawej na skarpie Hotel Bursztynowy o wątpliwej urodzie. Dobiliśmy, Franek został przy kajaku, a ja poszedłem szukać sklepu – trzeba było uzupełnić zapasy wody, chleba i Okocimia. Nie powinienem narzekać na szpetotę hotelu tylko podziękować, że wybudował schodki po których dostałem się na skarpę (dziękuję!). Cichaczem przemknąłem przez podwórko, odbiłem uliczką w lewo, po 20 metrach w prawo i za minutę byłem na Rynku w Józefowie. Drogą od Wisły jest ponad 2 kilometry. Zapasy uzupełnione – odpływamy. I tu dylemat – czy wracamy na łachę, czy ryzykujemy dalsze płynięcie? Oczywiście nie wiemy która godzina, a Hotel Bursztynowy to nie kościół w Zawichoście i zegara bijącego nie ma. Płyniemy dalej, bo nie chce nam się płynąć pod prąd.


STARE KALISZANY 323 kilometr
Płyniemy i płyniemy, a miejsca na biwak nie ma. W końcu w Starych Kaliszanach wypatrujemy łagodne podejścia na brzegu. Niestety jest też dużo ludzi, a to już nam nie do końca odpowiada. Szczęśliwie po prawej stronie jest mała odnoga i siłą rzeczy wyspa. Dobijamy tam i rozbijamy obóz. Czasu mamy znacznie więcej niż w Zawichoście, więc namiot już się nam nie kładzie. Tradycyjnie robimy ognisko, ale przedtem Franek robi obchód wyspy. Tylko częściowy, bo dalej przejść nie można – buszują tu bobry. Jak się okaże następnego dnia - wyspa ma aż ponad 2 kilometry długości.
Posiedzieliśmy przy ognisku i padliśmy. Dzisiaj zrobiliśmy 35 kilometrów.
 
POPRZEDNI
POWRÓT DO LISTY
NASTĘPNY
 
Zdjęcia (5)
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
Komentarze (5)
DODAJ KOMENTARZ
marianka
marianka - 2014-09-03 17:54
Bardzo ciekawie brzmi historia kryp z Basonii (piękna nazwa wsi tak w ogóle!). I zazdroszczę spotkania z bobrami. Podobno są bardzo płochliwe?
 
BPE
BPE - 2014-09-03 19:13
ale pięknie......romantycznie, sielsko........
 
zula
zula - 2014-09-04 07:22
Może macie zdjęcie - w kajaku,przy namiocie...ognisku.Będzie to urozmaicenie wędrówki,
Relacja bardzo dobra!
 
BoRa
BoRa - 2014-09-04 23:01
Zawichost - nie wiem, czy to ten, ale kojarzy mi sie z raportami podawanymi kiedyś w radio o 12:00 dotyczącymi poziomu wody na rzekach, a w Józefowie byłam nad Wisłą podczas zachodu słońca. Bajecznie tam jest.
Nadal zazdroszczę tego spływu !!!
 
robert64
robert64 - 2014-09-05 09:06
Tak, to ten Zawichost:-)

Nie ma co zazdrościć - wiosła w dłonie!
 
 
robert64
robert sulkiewicz
zwiedził 15% świata (30 państw)
Zasoby: 217 wpisów217 447 komentarzy447 1920 zdjęć1920 13 plików multimedialnych13
 
Moje podróżewięcej
12.11.2023 - 16.11.2023
 
 
28.08.2014 - 30.08.2014