Pomysł na spływ urodził się w lipcu, kiedy mój syn Franek był na obozie KIK, częściowo będącym spływem Drwęcą. Pamiętałem, że nasze spływy Bugiem bardzo przypadły mu do gustu i pomyślałem że jeżeli to upodobanie do kajakarstwa mu nie minęło to moglibyśmy zaatakować tym razem Wisłę. Mieszkamy w Kazimierzu Dolnym, a na dobrą sprawę po Wiśle pływaliśmy głównie statkiem podczas festiwali klezmerskich.
Franek wrócił ze spływu zachwycony, więc nie musiałem przekonywać go do mojego pomysłu. Przejrzałem wszystkie możliwe relacja na temat odcinka Sandomierz - Kazimierz. Niestety nie było ich wiele. Co ciekawe na maleńkiej Hańczy kajaki obijają się o siebie i tłok jest jak na Marszałkowskiej w godzinach szczytu, a Wisłą mało kto pływa... Trochę informacji jednak zebrałem, stworzyłem coś w rodzaju "esencji informacyjnej" stworzonej po przeczytaniu paru blogów, uzupełniłem tabelą z kilometrażem tego odcinka.
Kiedy dzieliłem się pomysłem spływu, każdy słuchający chciał się przyłączyć. Było pytanie o koszty, potrzebny ekwipunek i temu podobne szczegóły. Nie upieraliśmy się z Frankiem, że musimy płynąć tylko we dwóch - towarzystwo było mile widziane. Zanosiło się że potrzebnych będzie 4-5 kajaków! Powiedziałem wtedy "Zobaczysz, popłyniemy we dwóch". Tak też się stało: jedni mieli niezależne od nich ważne sprawy, inni bali się że zimno będzie nocą, jeszcze innym po prostu cały zapał gdzieś wygasł...
Tak więc męska wyprawa - też pięknie! 3 dni, 2 noclegi, 90 kilometrów.