Na łodzi zjedliśmy jeszcze śniadanie, wypłynęliśmy na godzinkę (Felek trochę kierował-obyło się bez katastrofy rzeczno-jeziorowej). Około 10-ej pożegnaliśmy się z załogą i pognaliśmy do Palmy Lake Resort zabrać nasze bagaże, które nam tam przechowano. Niestety internetu akurat nie było i nie mogłem sprawdzić, o której mamy pociąg. Pojechaliśmy „na czuja” i trafiliśmy. Za 10 minut miał odjeżdżać pociąg do Kochin. Co prawda odjechał dopiero za 45 minut, ale nie róbmy scen – jesteśmy w Indiach. Po drodze peron 1 zajął naszemu składowi pociąg specjalny – wycieczkowy, wiozący Japończyków i bogatych Niemców, stający w różnych dziwnych miejscach. Wykupuje się tu bilet, w którym wszystko jest wliczone: występy artystyczne, przewodnicy, jedzenie, luksusowe spanie w specjalnych wagonach. Jednym słowem: Incredible India! Indie takie jakie bogaty, zachodni turysta chciałby widzieć – bez biedy, żebrzących dzieci, brudu, śmierci na ulicach i kastowych podziałów. Po prostu Indie z reklamy puszczanej na Eurosporcie – Indie których nigdy nie było i nie ma.
Klient nasz pan i nie ma co grymasić. Jedni dopłacają za to żeby obejrzeć wszystko jak najdokładniej, inni żeby czegoś nie dostrzec…
Ponieważ fioletowy pociąg stał na peronie (a Japończycy gdzieś odjechali tuk-tukami), nasz pociąg wjechał na peron drugi. Za bilety zapłaciliśmy podejrzanie tanio (nie jak poprzednio po 60 Rs, tylko po 15 Rs). Pociąg był podmiejski i jechał dwa razy dłużej – to wszystko tłumaczyło.
Ze stacji rikszą na stare miasto. Po drodze rikszarz znalazł nam hotel (650 za pokój). 10 minut piechotą od Starego Miasta. Po krótkim odpoczynku zdjęcia pod synagogą, Pałacem Holenderskim i nad kanałem z panoramą Kochin. Złapaliśmy wesołego rikszarza, który ułatwił nam parę rzeczy. Jest niedrogi, wesoły i chętny do współpracy. Niestety nie ma róży bez kolców jest zaciekłym komunistą – jak to w Kerali. Na tapecie w telefonie ma Władymira Iljicza Lenina, a jego idolem jest inny Władymir – Putin. Szczęśliwie jak na razie wszystkie te agitacje odbywają się w formie żartu. Niech tak lepiej będzie do końca (lepiej dla niego).