Nadszedł czas , aby podsumować wyprawę. Strasznie mi brakowało konkretów na blogach o rumuńskich podróżach jakie przed wyjazdem oglądałem, więc postaram się konkretnie. Każde moje stwierdzenie należałoby zakończyć frazą „moim zdaniem”, bo w Rumunii byłem jak na razie tylko raz, więc żadnym ekspertem nie jestem. Z drugiej strony każdy chyba zrozumie, że wszystko co pisze się na blogu jest właśnie „moim zdaniem”…
Bezpieczeństwo
Jest bezpiecznie (moim zdaniem oczywiście:-). Śmiem zaryzykować stwierdzenie, że bezpieczniej niż w Polsce. Bo czy wyobrażacie sobie, że na polskiej plaży zostawiacie namiot na 6 dni i nikt nawet nie spróbuje do niego zajrzeć? Złodzieje oczywiście są wszędzie. Jeździliśmy nocnymi pociągami i autobusami (5 nocy), w związku z tym bywaliśmy na dworcach o bardzo różnych porach. Czasem jakiś bezdomny zaczepiał, ale zawsze po odmowie grzecznie i bez awantury odchodził. Nikt nigdzie nie próbował nas oszukać, ani w żaden sposób „przekręcić”. Tyle o złych doświadczeniach, a raczej o ich braku.
Komunikacja w językach obcych
Tu nie jest najlepiej. Starsi ludzie porozumiewają się łamanym rosyjskim. Ponieważ i ja do starszych już się zaliczam (bo rosyjskiego w szkole się uczyłem) nić porozumienia była. Niestety z angielskim jest o wiele gorzej. Zauważyłem, że w miejscach gdzie powinno się mówić językami obcymi (informacja turystyczna na przykład) niekoniecznie się nimi ktoś posługuje. Nad morzem było z tym najlepiej – mówiła większość młodych ludzi. Natomiast panie na etatach państwowych (kasy biletowe itp.) były wręcz obrażone gdy chcieliśmy porozumieć się inaczej niż po rumuńsku.
Podróżowanie
Koleje – ceny porównywalne do polskich, więc nie tak tanio. Standard jednak znacznie wyższy. Tabor nowy, działające kontakty w każdym rzędzie siedzeń, zdarzyło się nawet dwukrotnie WI-FI w pociągu.
Co ciekawe zniżki uczniowskie tylko do 10-ego roku życia. Jednak wszystko jest „na gębę”. Dokumentów nikt nie sprawdza ani przy kasie, ani w pociągu, więc jak dziecko wątłe, lub nieznacznie przekraczające limit wiekowy, można trochę ściemnić…
Autobusy – chyba trochę tańsze, dużo prywatnych busów. Rozkłady na dworcach często nie uwzględniają wszystkich przewoźników. Stan busów w większości dość marny, ale dojeżdżają prawie wszędzie. Zniżek uczniowskich nie ma.
Komunikacja miejska – jeździliśmy nią w Braszowie dość intensywnie. Bilet 2 RON, bez względu na ilość przystanków. W Constancy 3 RON. Bilet kupuje się w budce przy przystanku, kierowcy czasem sprzedają, a czasem nie.
Autostop – korzystaliśmy na krótkich dystansach (5-8 kilometrów). Istnieje zwyczaj płacenia za podwózkę (przeważnie jest to połowa normalnej ceny biletu). Jednak wzięli od nas tylko 2 razy na 9 przejazdów
.
Pieniądze
Bankomat był nawet w wiosce w delcie Dunaju (nie mówię że w każdej, ale w Murighiol akurat był). Kantory w miejscach turystycznych dość liczne, ale na przykład w Vama Veche nie było. Miejsce niby turystyczne, ale przyjeżdżają głównie Rumuni. Pieniądze oczywiście da się wymienić u właściciela sklepu, lub restauracji ale po gorszym kursie. Ceny przeważnie w całych lejach, czasem w połówkach. Oczywiście funkcjonują rumuńskie grosze, czyli banie (chociażby przy rzeczach kupowanych na wagę). Nie zawsze jednak mają te drobne w kasie i zdarza się, że dostaniecie jedną lub dwie pastylki gumy do żucia, albo cukierka zamiast bilonu. Kurs lei (RON) do złotego (PLN) mniej więcej 1:1. Euro ok. 4,40 lei, dolar 3,24
.
Noclegi
Podróżowaliśmy z namiotem i na pewno jest to najtańszy z możliwych noclegów. Campingi - 15 RON za namiot i 2 osoby w Monastyr Humor w ogródku u przemiłej pani, która robiła Frankowi kakao, a jej mąż przyniósł mi wieczorem do namiotu szklaneczkę śliwowicy. 26 RON - w Braszowie, a właściwie pod miastem – przyzwoite łazienki, duży teren, bez kakao i śliwowicy.
22 RON w delcie Dunaju z możliwością wyżerania winogron z ogródka. Jeżeli znajdziecie miejsce, które nie jest terenem prywatnym, lub w jakikolwiek sposób ogrodzonym – można się rozbijać i jest to absolutnie darmowe. Tak spaliśmy na plaży w Vama Veche 6 nocy. Niedaleko był pawilon z toaletami i prysznicami. Toaleta 1 RON, prysznic 3 RON.
Kwatery jakie proponowano nam w Braszowie - pokój przy rodzinie z dostępem do łazienki – 70-120 RON. W Vama Veche 120-180 RON – pokoi nie oglądaliśmy
.
Ludzie
Zdecydowanie największy kapitał tego kraju. Przyjaźnie nastawieni do obcokrajowców i bardzo poczuwający się do pomocy w różnych sytuacjach. Poczuwają się do bycia gospodarzami i okazują to na każdym kroku – opisywałem różne zdarzenia na tym blogu. Zauważyłem też, że darzą Polaków szczególną sympatią (dlaczego – tego nie wiem, ale było to widoczne po ujawnieniu narodowości).
W stereotyp żebrzącego Rumuna może uwierzyć tylko ktoś mocno ograniczony na umyśle. Cygańskie dzieci oczywiście się zdarzały, ale moim zdaniem były mniej nachalne niż te które spotyka się na przykład w Warszawie.
Kobiety często bardzo ładne, ale brakuje im szyku z jakim noszą się Serbki. Niestety sposób noszenia się często mocno wyzywający i w złym guście. O zgrozo, jakaś niewytłumaczalna moda na kolorowe (różowe, fioletowe, zielone) włosy. Tipsy i akryle we wszystkich kolorach tęczy i każdy inny. No cóż, co kraj to obyczaj…
Cyganie barwnie wyglądający – zupełnie inaczej niż polscy. Noszą się godnie w swoich kolorowych strojach (kobiety) i ciekawych kamizelach i kapeluszach (mężczyźni). Oj Baśka i Regina (nasze kazimierskie Cyganki) – popracujcie nad swoim imejdżem to może wam coś więcej wpadnie…
Wrażenia
Prawie żadnych negatywnych. Psy o których wszyscy piszą, biedne i zagłodzone pałętają się po ulicach. Nie widzieliśmy jednak ani na wsi, ani w mieście żadnego agresywnego osobnika. Kraj europejski w miastach jakie odwiedzaliśmy, bardzo biedny w małych miastach i na wsi.
Najbardziej dla mnie denerwującą rzeczą była postkomunistyczna architektura. Koszmarne bloki wśród cerkwi, całe kwartały miast wyglądające jak sen pijanego architekta. Ale z taką Rumunią trzeba się pogodzić, bo gdyby chcieć to wszystko zburzyć to byłby to kraj ludzi bezdomnych.
Miejsca
Z naszych doświadczeń: malowane monastyry – koniecznie; Braszów – starajcie się nie patrzeć na resztę miasta poza starówką; Vama Veche absolutnie tak, pod warunkiem że lubicie muzykę non stop; delta Dunaju – może warto odłożyć więcej gotówki na wyprawy łodzią i zwiedzić wszystkie odnogi i jechać tam na 3 tygodnie?
Krótko?
BYŁO PIĘKNIE!