Jeszcze poprzedniego dnia udało mi się nas spakować, tak więc mieliśmy dużo czasu. Pobudka o 5.45. Na dworcu byliśmy długo przed odjazdem pociągu. Ostatnie serbskie, słodkie bułki które najwyraźniej przypadły Frankowi do gustu i w drogę! Pociąg z tych nowych i czyściutkich. Całą drogę byliśmy sami w przedziale, klimatyzacja działała – luksusowa podróż. W składzie był też wagon do Moskwy i wagony do Pragi. Dotarliśmy sprawnie i o czasie.
Jeszcze w Belgradzie próbowałem się dodzwonić do hostelu Maria-niestety bez skutku. Znaleźliśmy inny, tańszy ("Cosa Nostra") i zdecydowanie czystszy za takie same pieniądze. Położenie też zdecydowanie bardziej dogodne. Ale to już nie ma większego znaczenia, bo podróż dobiega końca. Rano mamy nasz Orange Bus do Krakowa i koniec wyprawy. Póki co przeszliśmy się jeszcze po halach targowych, zjedliśmy pyszny obiad w jednym z barów na antresoli i pomni kolejnej pobudki jka nas czekała nazajutrz zalegliśmy w naszym hostelu..