Festiwal w Guca zaczyna się już w poniedziałek 6 sierpnia, a my dopiero wyruszamy w drogę. Dlaczego tak późno? Byłem już w Guca dwa razy i wierzcie mi, że cały festiwal ciężko jest wytrzymać.To co podobało się nam tuż po przyjeździe, po czterech dniach zaczyna nas denerwować. Kakofonia dźwięków ogromna, trąbią wszędzie i na dobrą sprawę od 7 rano do 3 w nocy. Lepiej pozostawić sobie miłe wspomnienia dawkując przyjemności:-)
Podobnie jest z jedzeniem. Barany i prosiaki piekące się na rożnach, kiełbaski, pleskawice i inne dobro smażące się na grilach - nad Guca unosi się chmura zapachowa i początkowo jest to miłe dla nosa (i podniebienia) doświadczenie. Po tygodniu nie da się wytrzymać! Ja, który jestem zadeklarowanym mięsożercą zacząłem tęsknić za jedzeniem wega:-)
Plan jest następujący: wyjazd w poniedziałek ze stacji Puławy Miasto o 7:04. W Krakowie jesteśmy po 12-ej. Około 14-ej wsiadamy do busa linii Orange Ways i około 22-ej jesteśmy w Budapeszcie. Tam mamy zabukowany hostel (Maria Hostel, Maria utca 7). Pozwiedzamy trochę i we czwartek rano (lub środę wieczorem - zobaczymy) wyruszamy z dworca Keleti do Belgradu. Stamtąd już tylko około czterech godzin pociągiem i jesteśmy w Guca!
Miejmy nadzieję że wszystko pójdzie planowo.
Idę się pakować!