Rankiem dojechaliśmy do Agry. Jechaliśmy razem 13 godzin (1,5 godziny spóźnienia). Rikszami pojechaliśmy w okolice Taj Mahal do hotelu polecanego przez taksówkarza (nory po 400 rp – wierzcie :straszne). Potem do hotelu polecanego przez Piotra z Gdańska spotkanego w Varanasi . Ten hotel wybraliśmy, bo był trochę mniej straszny i tylko na jedną noc. Szybkie prysznice i śniadania i wędrujemy do Taj. Droga ok. 100 metrów i oczywiście pełno „simajszop” po drodze. Nawet Bartek wykazuje asertywność 10. Brawo! Taj Mahal wart był naszego przystanku w Agrze. Janek W. (i ktoś przed nim chyba też) mówi że symetria jest filozofią głupców. Taj Mahal poraża przepychem, ale mnie rozczarował małą różnorodnością wzorów. Misterność wykonania godna podziwu, konserwacja – średnio. Jest wiele zakazów: nie wolno wnosić jedzenia i picia, papierosów, statywów itp. Chodzi chyba o to, żeby nie nabrudzić (a Indusi i tak wnoszą i brudzą). Nie widać jednak nigdzie, żeby trwały prace konserwatorskie – tak wiem, że niedawno były, ale dziedzińce wyłożone piaskowcem połączonym z marmurem bardzo się tego domagają. Przecież można robić parę metrów dziennie. To kolejny przykład, że Indusi nie do końca wiedzą co mają. Trzeba to było zobaczyć i nie żałuję (żałujemy?).
Potem ambitny Mateusz zarządził wycieczkę do Fatehpur Sikri – opuszczonego miasta. Główna hipoteza mówi, że opuszczone zostało przez to, że zabrakło wody. Inne są na tyle mroczne, że nie będę ich przytaczał dzieciom przed spaniem Podobno było fajnie, ale strasznie gorąco (ja zostałem na miejscu i obszedłem z własnej woli Taj Mahal, aż za bramę wschodnią). Wrócili zmęczeni, na naszym top roof w hotelu nie posiedzieli za długo. Rano wyjazd (6.15), a tak naprawdę…. Znów komedia pomyłek, ale jak zwykle z happy endem! Ale to już jutro…..