Na szosta rano umowieni bylismy z kolezka, ktory poprzedniego dnia wieczoremplywal z nami lodka po Gangesie. Przyszedl po nas rano, chociaz nie musial bo droge do ghatu Lalita juz znamy. Plywalismy dwie godziny – efekty na zdjeciach. O osmej sniadanie na dachu i pora zegnac sie z Varanasi. Spakowalismy sie, znieslismy bagaze do recepcji, oddalismy klucze, a Gopal zamowil nam taksowke na dworzec (pociag o 18.15). Jednak za pare minut koles od taksowki zadzwonil ze dzis takiego pociagu nie ma – jest jutro. Sprawdzilismy bilety i faktycznie stoi jak wol – 15 marca. Szczesliwie nie sprzedali jeszcze naszych pokoi, wiec zabawa zaczyna sie od poczatku: plecaki na gore, wypakowac sie i zostajemy. Caly personel sie z nas podsmiewal jacy to z nas podroznicy, a najbardziej dziadek z recepcji – do tej pory bardzo powazny, teraz obnazyl w usmiechu wszystkie swoje czarne zeby. Poniewaz kiedy ja pisalem dla was rano bloga to wszyscy spali, teraz ja sie polozylem a reszta poszla na spacer. Wieczorkiem nic nie robienie na dachu, a jutro prawdziwy wyjazd do Agry. Niestety od przeziebionego Bartka zarazila sie Dominika i troche Agata. Renata i Mateusz czuja juz swedzenie w gardle. Zobaczymy co bedzie jutro, ale na pewno pierwszym punktem programu bedzie wizyta w aptece. Lekarstw zostaly zabrane tony, ale od przeziebienia miala tylko Renia I juz zostaly zuzyte.
Wasz Robokop Sulek jak na razie niezniszczalny.