Dzisiaj wycieczka do Mingun. Wynajelismy stateczek za 30$ i poplynelismy. Podroz trwala godzine, mily wiaterek, piekne widoki. Ja musialem odpoczac od calej tej gonitwy, nie fizycznie ale psychicznie. Porobilem troche zdjec ..... Pagoda - w zalozeniu miala byc najwieksza w Birmie, ale nikt jej nigdy nie dokonczyl -zawsze byl z tym jakis problem. Niedokonczona pagoda peka, ale jak widac sama w sobie jest atrakcja... Na gore nie wchodzilismy, ale Renia, Mateusz i Jacek poszli z lokalnym "pomagaczo-przewodnikiem" na dalsze zwiedzanie. Ja jak juz wspomnialem musialem odciac sie od tej gonitwy. Zobaczylem sobie slynny, podobno najwiekszy na swiecie bijacy dzwon i usiadlem w knajpce. Kokos (najpierw sok, potem miazsz), zielona herbata zdjecia jakis przygodnych osob i rozmowa z "pania kierowniczka garkuchni". Troche sie wyluzowalem. Podobno duzo stracilem nie idac z reszta naszej grupy. No, ale mamy Foto Mastera! Wrocilismy i Miu od razu zafundowal nam wycieczke do kolejnej pagody. Za kazdym razem jest to loteria: albo trafia sie nam nowe, niesamowite miejsce, albo trafiamy do (jak to nazywamy)disco pagoda, czyli sciany w szkielkach i lusterkach, neony i elektroniczne aureole nad Budda. Nigdy nie ma nic po srodku - albo zahwyt, albo obciach. Potem wycieczka do Amarapura, gdzie jest najdluzszy tekowy most na swiecie. Mnostwo fotografii robionych z wynajetej przez nas lodki (1$ za osobe). Ciekawe czy gdzies jest dostepna klasyfikacja dlugich mostow swiata wedug materialu z jakiego sa zrobione? A gdybym nad Grodarzem w Kazimierzu zbudowal most brzozowo-sosnowy to bylby on najdluzszy i kolejna atrakcja w miasteczku gotowa! Tak na powaznie, most w Amarapura ma ponad kilometr dlugosci i gdyby sie zawalil, albo gdyby slonce zaszlo to miejscowa ludnosc umarlaby z glodu... Wszyscy przyjezdzaja tylko i wylacznie na zachod slonca.Ostatnia noc w Mandalay, opuszczamy to miasto bez wiekszego zalu, jest nijakie i malo przyjazne (moze poza tym ze po raz pierwszy dorwalismy sie tu do internetu).