28/29 marca
Szybko i sprawnie: na granicy skasowania rikszy, siebie i nas - dowiozl nas z dzielnicy targowej na lotnisko powozacy riksza maly Tamilczyk. Kiedy wjechal na parking pogratulowalem mu ze jest znakomitym kierowca (dlatego ze nas nie zabil!), a on odwrocil sie do mnie z usmiechem i o malo nie wjechal przez to pod jadacy z naszej prawej strony samochod...
Pilot samolotu naszych ulubionych linii lotniczych Kingfisher byl na szczescie spokojniejszy i po godzinie i czterdziestu minutach bylismy na miejscu.
W Salvation Army dostalismy sale 10 osobowa dla nas trzech na wylacznosc (w cenie trojki). Jest lazienka i wliczone w cene sniadanie w stolowie (jajko, herbata, dzem i 3 tosty).
Wieczorem w sobote poszlismy z Danusia i Andrzejem na piwo do Gokul Bar. Polecam wszystkim, bo o wiele taniej niz w Leopoldzie, a 2 minuty dalej. Trzeba idac od Colaby minac Leopold Cafe po prawej, w prawo skrecic i pierwsza w lewo to mala uliczka gdzie wieczorami daja jesc na ulicy (miesa z rusztu, placki itp.). Po lewej jest wlasnie Gokul, a za nim zupelnie niewidoczny wine shop...
U Gokula trzeba uwazac tylko na to gdzie sie siedzi. Jesli siedzisz w czesci klimatyzowanej (na gorze) dzbanek piwa kosztuje 200 rp. Ten sam dzbanek bez AC na dole, kosztuje 135 rp Chyba lepiej na dole, bo taniej i bez chlodzenia to powinno szybciej dzialac :-) Kusząca była też propozycja nr 3, czyli sala na wprost od wejścia, klimatyzowana i dla palących (co jest tu nielegalne). Niestety ten full zestaw podnosi cenę piwa do 220 rupii za dzbanek! Ale ile tu możliwości! Czekam aż U Gokula otworzą salę klimatyzowaną dla palących cygara - myślę że bez trzech stówek się nie obędzie:-)
W niedziele rano obudzilem sie pierwszy i wyszedlem o siodmej na spacer po Bombaju. Wpadlem do Leopold Cafe na zestaw poranny (kawa + cola diet) i o 8-ej zameldowalem sie na sniadaniu.
Andrzej i Danusia zabrali nas na wycieczke po muzulmanskiej dzielnicy. Zjedlismy cos, co wreszcie nie smakowalo Indiami (lubimy, ale juz nam sie powoli przykrzy), czyli szisz kebaby z kozy. Dzielnica robi wrazenie: wszystko jest tu targiem, a hale targowe chyba mega-targiem. Pobliski Crawford Market to przy tych halach to maly pikus.
Mysle ze to juz ostatni wpis z podrozy na biezaco (albo w miare na biezaco:-) )
Dziekuje ze chcialo sie Wam tu zagladac i zapraszam ciagle, bo dodamy jeszcze pare zdjec i zrobie zapewne podsumowanie.
Zapraszam i obiecuje, ze uzupelnie blog o pare wpisow praktycznych (ceny itp). Mam nadzieje, ze ktos z nich skorzysta, tak jak ja korzystalem z bloga sypkaroli, shaolin, czy tez nieocenionego rudnicze vel yanasa.
Dziewczyny! Wstawiajcie pomidorowa z makaronem, smazcie kotlety schabowe i wogole :-) !!! Nadjezdzamy!!!