Poszaleliśmy trochę w Gokulu i ledwo obudziłem się na dzisiejsze zdjęcia. Jednak nie zawsze wstaję pierwszy (choć zawsze kładę się ostatni!). Rano zaplanowałem zdjęcia u fryzjera (bombajskiego, bo kazimierskiego już przecież nie ma). I co ciekawe – fryzjerzy w poniedziałki nie działają! W Bombaju oczywiście. Ale po co są zasłonki w oknach? Ogoliłem się trochę nielegalnie, co dodało nieco dreszczyku emocji do innych obaw związanych z czystością brzytwy etc.
Potem pojechaliśmy na Tour de Mumbai Dolny i Górny. Dobi Ghats – czyli pralnie, opierające cały Bombaj, Dharavi – slamsy znane z filmu „Slamdog-Millioner” i nie tylko. Następnie dzielnica muzułmańska i Crawford Market. Po 17-ej wróciliśmy na Colabę co nie przeszkodziło nam nawiązać paru nowych kontaktów, między innymi ze Szwedami, wielbicielami muzyki klezmerskiej!