Ponowne podejście do wywiadu z Amitem udane! Amit gada jak automat, wszystko powiedział jednym ciągiem, a uzewnętrzniał się ponad 5 minut.
Z pokoju mieliśmy wymeldować się o 15-ej (Felek dopłacił za to 600 Rs). Poszliśmy do naszych miłych braci w Hotelu Lord odebrać bilety na wszystkie pociągi. Każdy komplet biletów zapakowany w oddzielną kopertę, opisany na tejże w sposób pedantyczny (numer pociągu, trasa, numer wagonu, miejsca i godzina odjazdu). Felek był zachwycony taką dokładnością, ale za chwilę byliśmy mocno wkurzeni, bo panowie poprosili o dopłacenie podatku w wysokości 120$. Zobaczyli że wkurzyłem się nie na żarty i zmniejszyli kwotę do 77$. Kiedy spytałem skąd ta kwota, jeden z nich powiedział że podatek wynosi 2$ od biletu. Zapłaciliśmy więc 64 $, ale wszystko to był kolejny induski numer. Ciężko nawet powiedzieć że daliśmy się zrobić – postawili nas po prostu pod ścianą.
Do odjazdu pociągu siedzieliśmy sobie w kafejce na dachu i nie robiliśmy nic. Odjazd o 20.10, ale jak to na induskim dworcu – lepiej być wcześniej i pooglądać sobie ten ciekawy tłum.
Bracia spisali się pod jednym względem – kupili nam bilety wyższej klasy niż chcieliśmy – 3AC (do tej pory jeździliśmy tylko najniższą – 3A). Klasy te różnią się tym, że mają szyby w oknach, przysługuje prześcieradło, poduszka i kocyk, oraz przedziały maja zasłonki. Acha, jest jeszcze nawiew zamiast setek wiatraków. Podążyliśmy w kierunku Varanasi…